sobota, 22 grudnia 2012

57. prayer

Leże na zimnej podłodze, nie mam siły wstać. Pokój oświeca nikłe światło laptopa, herbata stygnie na parapecie, przez drobne szczeliny przedostaje się zimne powietrze. Nie chce na to patrzeć, nie chce więcej słuchać. Mam dość szablonowych i nic nie znaczących krótkich rozmów. Nikogo nie stać na nic więcej? Moja głowa osuwa się powoli na podłogę jak nadzieja na lepsze jutro. Zamykam serce na kłódkę, klucz zakopuję w samym sercu ogrodu. Wstęp wzbroniony - wszelka szansa prysła... Dziś jestem w stanie postrzegać świat przez pół otwarte oczy. Daj mi oddychać, zniszcz ten mur, daj kolejną szansę - odejdź i wróć, gdy znów położę głowę na podłodze.







Pozostaw na ciszę nocy i dnia,
Na niewidomy obraz Twój,
Na dotyk naszych ciał.
Niech platoniczną znajomość przykryje puch,
Zamrozi nam usta,
Pozbawi mowy i uśpi na zawsze.
Słońce wschodzi i zachodzi, 
Serce łomocze,
Łzy błyszczą w blasku słońca, 
A stary, ciężki zegar bije co godzinę,
Uderzając ciężkimi wskazówkami życia.
Krzyczę, dotykam! 
Nie... nie!
To tylko sen.
Nie ma Cię, nie ma mnie...
Nie ma nas.








1 komentarz:

  1. Masz świetny szablon! Serdecznie zapraszam na nowy post, ze spoooorą ilością zdjęć z mojej wigilii klasowej :3 Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń